Dar Losu
Chwila na ogarnięcie zamówień, zerknięcie co tam u znajomych i w końcu dodanie zaległych przedmiotów do galerii tzn tych co nabrały już mocy prawnej, bym mogła się z nimi w razie znalezienia nowego właściciela spokojnie pożegnać.... ;)
W tle stonowana muzyka Sade...., którą uwielbiam ...
Lubię czasem zaskakiwać swoich klientów, być może dlatego, że sama jestem miłośniczką niespodzianek i nie ma dla mnie większej frajdy jak drobny bezinteresowny gest od drugiej osoby. Superek, uwielbiam to :D. To dla mnie takie małe rozpieszczanie...., które zdarza się, że jest bardziej emocjonujące niż sam fakt dostania tego co się kupiło. I jak przyjemnie czyta się maila od zadowolonej klientki :)))) Ta energia, którą się wysłało, powraca ze dwojoną siłą. Bardzo miłe uczucie :))))) Dziękuję!
Od momentu kiedy się pojawił, towarzyszy mi w pracy, mój mały przyjaciel, no może już nie taki mały, bo wygląda jak dorosły piesek mimo, że wciąż jest szczeniaczkiem :). Nie sądziłam, że w domu jest taka stagnacja. Przecież człowiek młody i małe dziecko w domu, jednak dopiero kiedy pojawił się Milo życie jakby na nowo zaczęło tętnić. Teraz kompletnie nie wyobrażam sobie, domu, egzystencji bez niego. Wtargnął tak nagle, zdobył nasze serducha pierwszym spojrzeniem i jest prawowitym członkiem naszej rodziny. Wierzę w to, że tak właśnie miało być. Temat nowego czteronożnego domownika często był poruszany, ale lata przyzwyczajenia, że jedynym domowym zwierzakiem jest chodzącymi własnymi ścieżkami podrzucony jednooki kot niestety był szybko ucinany... Na jesień dziecko ubzdurało sobie królika. I oczywiście nie było tematu dopóki nie zobaczyliśmy małego ślicznego kłapouszka, który wyglądaj jak z bajki :). Oboje byliśmy kupieni jego wyglądem. Dziecko wszystkiego się dowiedziało, o dziwo samo, koszty klatki, co lubi jeść itp rzeczy. Co dało nam do zrozumienia, że chyba pora na pierwszą dziecięcą odpowiedzialność. Jednak, między czasie dowiedzieliśmy się, że znajomy syna, ma chyba 14 chomików, właśnie się urodziły i szuka ludzi, którzy mogliby je przyjąć. Organizacja była natychmiastowa. Zamiast królika, wersja mini - chomik. Cała rodzina zakochana w tych malutkich istotkach. By chomiczek nie był samotny następnego dnia do towarzystwa przybyła jego siostra i tak są dwie dziewczynki, które nie usną jeśli się nie przytulą do siebie. Są łagodne, nie gryzą nas absolutnie. Bardzo pocieszne :). I tak bardzo zależne od nas. Teraz czekam na wiosnę, na nowalijki, by mogły zasmakować zdrowych młodych smakołyków :). A co do Mila to kolejne zrządzenie losu. Bo choć człowiek się upierał, że mamy już trzy psy, które są na dworze, a wśród nich jeden zdradus, który sam wolał dwór, bo jak się okazało taka jego natura. Nie chciałam kolejnego rozczarowania.... a tu taka niespodzianka. I nie myślę źle o człowieku, który go nam podrzucił. Nawet chciałabym mu podziękować, że wybrał właśnie nas. Mimo, iż zapewne widział, małe stadko na podwórku naszych trzech piesków. A może właśnie dlatego, że dbamy o nasze stworzonka wiedział, że i Milusiowi będzie dobrze... Cieszę się, że ten człowiek wybrał opcję (lepsze zło) podrzucenia komuś psiaka, niż porzucenie go gdzieś przywiązanego do drzewa w lesie na pewną śmierć. Milo to nasz dar :D. Rano kiedy dom robi się pusty, bo każdy do jakieś pracy zmyka, zostajemy tylko ja i on, mój wierny towarzysz :) A jak mu zupkę gotuję to muszę go na ręce wziąć, bo koniecznie musi zobaczyć, i wącha tym swoim nochalem i czeka przy nodze, aż będzie gotowe. Na razie jest bardzo grzeczny, przeszliśmy już okres podszczypywania, obgryzania. Już mniej interesuje się moim kablem od komputera, co daje mi wielką ulgę, że nic mu się nie stanie. Czekam z niecierpliwością na to ciepło, żeby wyjść w końcu na podwórko, pojechać na działkę, bo w tym roku trzeba w końcu ruszyć. A Miluś do samochodu niestety na lekach, bo bidula chorobę lokomocyjną ma, może wyrośnie... oby, bo mamy tyle planów, że do auta musi się przyzwyczaić :)))))) Mówią: " pies największy przyjaciel człowieka". Wiele prawdy w tym powiedzeniu. Myślę, że to również dobry czas na przyjaźń dla mojego syna. Bardzo się zżyli razem, za to również DZIĘKUJĘ!!!
W tle stonowana muzyka Sade...., którą uwielbiam ...
~~*~~
Od momentu kiedy się pojawił, towarzyszy mi w pracy, mój mały przyjaciel, no może już nie taki mały, bo wygląda jak dorosły piesek mimo, że wciąż jest szczeniaczkiem :). Nie sądziłam, że w domu jest taka stagnacja. Przecież człowiek młody i małe dziecko w domu, jednak dopiero kiedy pojawił się Milo życie jakby na nowo zaczęło tętnić. Teraz kompletnie nie wyobrażam sobie, domu, egzystencji bez niego. Wtargnął tak nagle, zdobył nasze serducha pierwszym spojrzeniem i jest prawowitym członkiem naszej rodziny. Wierzę w to, że tak właśnie miało być. Temat nowego czteronożnego domownika często był poruszany, ale lata przyzwyczajenia, że jedynym domowym zwierzakiem jest chodzącymi własnymi ścieżkami podrzucony jednooki kot niestety był szybko ucinany... Na jesień dziecko ubzdurało sobie królika. I oczywiście nie było tematu dopóki nie zobaczyliśmy małego ślicznego kłapouszka, który wyglądaj jak z bajki :). Oboje byliśmy kupieni jego wyglądem. Dziecko wszystkiego się dowiedziało, o dziwo samo, koszty klatki, co lubi jeść itp rzeczy. Co dało nam do zrozumienia, że chyba pora na pierwszą dziecięcą odpowiedzialność. Jednak, między czasie dowiedzieliśmy się, że znajomy syna, ma chyba 14 chomików, właśnie się urodziły i szuka ludzi, którzy mogliby je przyjąć. Organizacja była natychmiastowa. Zamiast królika, wersja mini - chomik. Cała rodzina zakochana w tych malutkich istotkach. By chomiczek nie był samotny następnego dnia do towarzystwa przybyła jego siostra i tak są dwie dziewczynki, które nie usną jeśli się nie przytulą do siebie. Są łagodne, nie gryzą nas absolutnie. Bardzo pocieszne :). I tak bardzo zależne od nas. Teraz czekam na wiosnę, na nowalijki, by mogły zasmakować zdrowych młodych smakołyków :). A co do Mila to kolejne zrządzenie losu. Bo choć człowiek się upierał, że mamy już trzy psy, które są na dworze, a wśród nich jeden zdradus, który sam wolał dwór, bo jak się okazało taka jego natura. Nie chciałam kolejnego rozczarowania.... a tu taka niespodzianka. I nie myślę źle o człowieku, który go nam podrzucił. Nawet chciałabym mu podziękować, że wybrał właśnie nas. Mimo, iż zapewne widział, małe stadko na podwórku naszych trzech piesków. A może właśnie dlatego, że dbamy o nasze stworzonka wiedział, że i Milusiowi będzie dobrze... Cieszę się, że ten człowiek wybrał opcję (lepsze zło) podrzucenia komuś psiaka, niż porzucenie go gdzieś przywiązanego do drzewa w lesie na pewną śmierć. Milo to nasz dar :D. Rano kiedy dom robi się pusty, bo każdy do jakieś pracy zmyka, zostajemy tylko ja i on, mój wierny towarzysz :) A jak mu zupkę gotuję to muszę go na ręce wziąć, bo koniecznie musi zobaczyć, i wącha tym swoim nochalem i czeka przy nodze, aż będzie gotowe. Na razie jest bardzo grzeczny, przeszliśmy już okres podszczypywania, obgryzania. Już mniej interesuje się moim kablem od komputera, co daje mi wielką ulgę, że nic mu się nie stanie. Czekam z niecierpliwością na to ciepło, żeby wyjść w końcu na podwórko, pojechać na działkę, bo w tym roku trzeba w końcu ruszyć. A Miluś do samochodu niestety na lekach, bo bidula chorobę lokomocyjną ma, może wyrośnie... oby, bo mamy tyle planów, że do auta musi się przyzwyczaić :)))))) Mówią: " pies największy przyjaciel człowieka". Wiele prawdy w tym powiedzeniu. Myślę, że to również dobry czas na przyjaźń dla mojego syna. Bardzo się zżyli razem, za to również DZIĘKUJĘ!!!



Komentarze
Prześlij komentarz